Męskie granie na 6 halinek, dorsze 18+ i 4 zorze polarne.

Co robią orki i humbaki od listopada do stycznia u wybrzeży Norwegii? Ucztują na śledziu!
W ostatnich latach od listopada do stycznia, duże ławice śledzia gromadzą się w norweskich fiordach. Podążają za nimi wieloryby orki i humbaki, które wspólnie polują na śledzie swoimi indywidualnymi "specjalnymi technikami". Orki wykonują "pętle zabójców", w których szybko pływają w ławicy śledzi, obracając się wokół własnej osi i biją ryby ogonem.
Sparaliżowana ryba następnie unosi się w wodzie i jest łatwa do zebrania przez zabójcze wieloryby lub ptaki. Wieloryby humbaki nurkują pod śledziami i biorą ogromny łyk wody podczas wynurzania.

Powyższy materiał 4k+ został nakręcony wokół wyspy Vengsøya / Norwegia z drona i jest opisywany w nowej serii BBC Blue Planet 2. Vengsøya leży niedaleko Mikkelvik (ok. 28 km), gdzie spędziliśmy 6 krótkich, ale cudnych dni.

Oczekiwania w lutym bieżącego roku były takie - zobaczyć orki i humbaki ucztujące na śledziach. Niestety, wyspa Skjervøya leży ponad 80 km od Mikkelvik Brygge. A to właśnie tam zgromadziły się ogromne ławice śledzia, które przyciagnęły walenie. Tylko ekipy filmowców oraz celowe wycieczki pływały na Skjervøy z przewodnikiem-właścicielem bazy - Oliverem.
Mieliśmy też wędkować przy okazji whalesafari. Powędkowaliśmy doskonale, jak na żadnej dotychczasowej wyprawie. Nawet jesienna pogoda dopisała jak nigdy. Każdy dzień z możliwością wyjścia nawet na otwarty ocean! Życie bonusów nie skąpi. 4 noce z zorzą polarną - bezcenne!
Już pół godziny po ogłoszeniu naboru w dniu 13 lutego, zgłosiło się 23 chętnych. 13 zdecydowanych szybko wpłaciło zaliczki. W listopadzie mogło jechać jednak tylko 10 osób więc 3 osoby, w sierpniu pojechały na letnie połowy. Relacja tutaj.
Wylot 8 listopada 2017 r. liniami Norwegian z Gdańska i Krakowa.
Andrzej (Tata), Bonawentura (Boni), Mariusz i Wojtek lecieli z Krakowa, Przemek (Ryboll) i jego brat Jarek z Oslo a Andrzej, Darek, Krzysztof i ja z Gdańska.
Lot z Gdańska do Oslo bez problemów. Pamiętajcie, że czas na lotnisku po odprawie bagaży leci szybko. Przy dużej kolejce można spóźnić się do GATE...nam udało się zdążyć :)
Lot z Krakowa opóźniony ponad 3 godziny z powodów technicznych. Już złożyliśmy, za pośrednictwem firmy windykacyjnej, wniosek o odszkodowanie. Czekamy na pozytywne wieści.
W Oslo Andrzej i Darek, lecący z nami z Gdańska, zostali zatrzymani na przejściu D2 do kontroli celnej. Celnicy mieli wątpliwości co do zawartości niektórych bagaży. Ledwo zdążyli na planowy samolot do Tromso.
Niestety z powodu dużego opóźnienia samolotu z Krakowa, nasza 6-osobowa załoga musiała być transferowana z lotniska do bazy o czasie, zaś po 4 kolegów z opóźnionego lotu przyjechał dodatkowy samochód.
Perypetie dojazdowe zakończyły się jednak szczęśliwie dopiero grubo po północy. Na szczęście pewna 12-letnia Szkotka - Single...n oraz zorza polarna, szybko pozwoliły zapomnieć o lotniskowych przygodach.






9 listopada od rana po śniadaniu klarujemy szybko sprzęt, dzielimy się na 2 łodzie (nr 4 i 9) i wypływamy na rekonesans do fiordu. Ryb jak na lekarstwo, kombinuję "po letniemu" - płytko a nawet odpływamy daleko od bazy tam, gdzie łowiliśmy duże ryby latem. Bez większych efektów, zaledwie kilka małych dorszy, Koledzy z "9" mają kilka większych, ponieważ łowili głębiej. Późno wyszliśmy pierwszego dnia, a że dzień krótki, to wracamy po 3 godzinach do bazy. Przynajmniej jest suta kolacja. Niemcy, którzy są ostatni dzień w Mikkelvik i jutro odlatują, przywieźli kilkanaście okazowych dorszy ze Skagoysundet. Są jednak grube ryby w fjordzie, a jutro dobra pogoda, więc też tam popłyniemy.



Wracamy do bazy i szykujemy pierwszą ucztę ze świeżych ryb tej jesiennej wyprawy

 Danie Andrzeja (Tata) - Dorsz smażony a następnie zapiekany w piekarniku pod pierzynką z pieczarek duszonych w śmietanie z cebulką. Pycha!

 Ogromna misa filetów z dorsza czeka na obróbkę do lekkiej zalewy octowej - danie Krzysztofa


Andrzej z Kartuz przyrządził szybko dorsza, przyprawionego tylko solą i pieprzem oraz oprószonego mąką krupczatką. Andrzej usmażył go w głębokim tłuszczu (Frytula) - świeżo złowiony i tak przyrządzony jest znakomity!

 Ja nastawiłem duży garnek z dwiema głowami dorsza na wywar, z którego jutro będzie krzyżacka zupa rybna. W końcu jestem z Torunia ;) 2 głowy średniego dorsza, 5 l wody, listki laurowe, kilka ziaren ziela ang. i pieprzu. Gotować ok. 2 godzin na wolnym ogniu ale nie doprowadzać do wrzenia. Następnie dobrze, aby postał wywar kilka godzin. Jutro tylko włoszczyzna podgrzana na patelni z podsmażoną wcześniej cebulą i wkładka z kostek 2x2 cm, pokrojonego dorsza. Dorsz będzie  podgrzany jedynie w gotowej zupie przez 2 min. Wystarczy dorsza w durszlaku, zanurzyć na 2 min w takiej zupie i zaserwować razem na talerzu.

W piątek 10 listopada wychodzimy w morze o godz 8:30, tak jak zaplanowaliśmy, czyli z małym poślizgiem. Idziemy od razu na sprawdzone na echu u Niemców miejscówki tam, gdzie łowili duże dorsze. Nie ma jednak zapisu śledzia i czarniaka. Brania są sporadyczne a ryby nie powalają wielkością. Opłynęliśmy cały Skagøysundet i bez szału. Kilkanaście średnich dorszy. Krzysztof, który jest pierwszy raz na rybach w Norwegii, złowił życiowego dorsza ponad 7 kg. Mały niewymiarowy halibucik u Darka też cieszy. Wracamy do bazy wieczorem o godz 14:40 troszkę markotni, ale przecież jutro jest też dzień i to jaki - 11 listopada - Święto Niepodległości! Wieloryby? Są, a jakże, ale wokół wyspy Skjervøya ponad 80 km od Mikkelvik!

Darek z maluchem halibuta, niewymiarowego - oczywiście wypuściliśmy.

Powrót do bazy a Krzysztof, prowadzący łódź, zapowiada spotkanie z 20-letnią serbską Rakiją, zaś ja zamierzam dokończyć i zaserwować krzyżacką zupę z dorsza.

Tak ucztują na śledziach orki niedaleko wyspy Skjervøya.

Zupa - dorsz po krzyżacku z imbirem, gałką muszkatołową i innymi ostrościami, rozgrzała wędkarzy a o 20-letniej Rakiji tylko wspomnę, że była wyborna...jak to 20-latka :) Okazało się też, że celnicy w Oslo nie poznali się na szkockich 12-latkach, Single....lki 2 szt. też zatańczyły na stole. 
Znowu wieczorem bonus, druga w ciągu trzech nocy, ZORZA!!!



Sobotę 11-go listopada 2017, sobotnie Święto Niepodległości, spędziliśmy w fiordzie blisko bazy. Choć byłem za tym, aby wyjść na otwartą wodę, po głosowaniu i analizach jutrzejszej prognozy pogody oraz rosnącej aktywności ryb, zdecydowaliśmy, że zostajemy w fiordzie. Na ocean popłyniemy w niedzielę, wiatr ma być jeszcze lżejszy.

 Po wczorajszej kolacji nastroje na łodzi lajtowe i nic nie wskazuje na to, co za chwilę się wydarzy.

O godzinie 9:35 Krzysztof ustanawia nowe PB. Po wczorajszym dorszu ok. 7kg, dzisiejszy ma 13 kg!

Łowimy coraz więcej ryb i biorą coraz większe sztuki. Większość to dorsze, czasami trafia się brosma, sporadycznie większy sej (czarniak). Dryfujemy fiordem na odpływie w kierunku oceanu, wzdłuż 50-70-metrowego kantu nad 130-metrową głębiną. Dryf mamy długi i stabilny, humory pierwszorzędne. Ok. godziny 11:30 Krzysztof a następnie Boni zacinają COŚ! Wędki uginają się dość mocno, dlatego zwinąłem swoją X-Zoga 10 kg, nową karabelę od Legolasa i zacząłem kręcić smartfonem film. Po cóż dalej pisać, skoro jest video.....


Zwróciliście kochani uwagę, jak pięknie pracują wędki Krzysztofa i Boniego? Czyż to nie poezja? Obie wędki morskie z kolekcji polskiej firmy Dragon. Krzysztof łowił całą wyprawę 198-cm Dragon X-Force 300S z kołowrotkiem Ryobi Arctica 8000. Wędka cw. do 300 g a z lekkością obsłuży cięższe przynęty. Krzysztof zakładał nawet 570-gramowe Herringi megavega Brudny Harry z główką 370 g. Wyholował kilka dorszy pow. 15 kg i życiowego halibuta 181 cm/82 kg! Boni holuje ww. rybę używając Boat Master Offshore Jig 2,6 m z identyczną Arcticą! Też zaliczył na wyprawie kilka dużych dorszy na ten zestaw.
Wszystkie wędki morskie Dragona dostępne w naszym klubowym sklepiku , przynęta na którą złowiono halibuta także. Wystarczy do mnie napisać lub zadzwonić. Określisz swoje potrzeby albo budżet i masz natychmiast poradę albo dobry i sprawdzony sprzęt za rozsądną kwotę.




Hak - gaff halibutowy megavega już dostępny. Pisz na megavegapl@gmail.com lub dzwoń 601946080 



Andrzej jeszcze nie wie, co go czeka w poniedziałek 13 listopada ;) 

Do mariny wracamy spełnieni.

12 listopada w niedzielę, dobre prognozy potwierdzają się. Wychodzimy na ocean. Jest stabilny umiarkowany wiatr. Słońce wzeszło o godzinie 9:20, zaś zaszło o godzinie 13:30. To krótki dzień, ale za to jaki barwny! Worek z dużymi dorszami, również się otworzył.

 Kolejna życiówka dorsza. PB Krzysztofa od 12 listopada to 18 kg!

Boni złowił 17 kg!

Jakie jest to światło listopadowej Arktyki? Nie wypowiem! Zobaczcie sami.




Darek i Andrzej - dwaj koledzy z Wybrzeża.


Mimo umiarkowanego wiatru, długa fala oceaniczna nie była przyjazna dla 2 wędkarzy z łodzi nr 9, u nas na czwórce wszyscy "zdrowi". Po godzinie wędkowania na otwartym oceanie, koledzy wrócili do fiordu. Nasz powrót do bazy ok godziny 14 w znakomitych nastrojach, jak widać na filmie niżej.


W porcie, po powrocie z połowów jest czasami jak w gułagu. Jednak w Mikkelvik Brygge warunki do sprawiania ryb doskonałe. Budynek do filetowania jest komfortowy, przestronny i ogrzewany. Bez wychodzenia na zewnątrz, można natychmiast przenieść zapakowane w folię stretch filety, do wbudowanej wewnątrz mroźni. Mrożenie błyskawicznie następuje bezpośrednio w styropianowym pojemniku.

Chłopaki z "dziewiatki" też dziś przywieźli okazałe dorsze. Jarek, Wojtek i Przemek prezentują okazałe dorsze.

Boni sprawnie filetuje, to jego piąta wyprawa do Norwegii.

Mariusz (w głębi) oraz jego kolega Wojtek, też sobie radzą doskonale. Miejsca do sprawiania ryb dużo, latem trzeba było jednak czekać na swoją kolej, ze względu na duże obłożenie ośrodka. Dlatego już kończą w Mikkelvik budowę drugiego fileting room.

Do perfekcyjnego filetowania halibuta należy użyć dobrego i bardzo ostrego noża. Osobiście preferuję damasceńskie noże z japońskiej stali VG-10.

Takim nożem każda rybka jest idealnie odfiletowana

Używając tępych noży, nie trudno o skaleczenie. Dobry ostry nóż to podstawa bezpiecznego filetowania. Nie wymaga dużej siły przy krojeniu.

Jakich noży najlepiej używać, aby sprawnie i bezpiecznie filetować, krótka instrukcja video niżej.


Wkrótce będzie artykuł na blogu o nożach i poprawnym ich ostrzeniu.

A po pracy, zawartość ogromnej misy z dorszem w zalewie octowej znika w mgnieniu oka.

Zorza tej nocy znowu wyjątkowa, czyżby zapowiedź czegoś niezwykłego. Jutro poniedziałek, 13 listopada.

Rankiem 13 listopada przy śniadaniu Krzysztof oznajmia, że dziś nie płynie wędkować. Miał ochotę pospacerować po pięknej okolicy wokół Mikkelvik Brygge. Poza tym po naszym powrocie z morza, mieliśmy cudne smakowitości na stole.
Łódź nr "4" z 4-osobową załogą płynie na ocean, "9" zostaje w fiordzie.

Tym razem za sterami "bolida" - Kaasboll 760 HT ze 150 KM silnikiem, Bonawentura (Boni). Mimo że za łódź powinien odpowiadać jeden kapitan, jak kto poprosi, to dam się "karnąć" :) Oczywiście uchylę też rąbka tajników nawigacji, pływania na przyrządy, trzymania kursu itp.

Po drodze na otwarte morze, zatrzymujemy się na moment w fiordzie i łowimy kilka małych czarniaków na przynętę. Ok. godziny 9 dopływamy na docelowy spot i zaczynamy pierwszy dryf. 10 minut później Andrzej ma branie na stoku 28 metrowej górki na 28-centymetrowego różowego miksera megavega z 180 g główką. Zestaw miał uwiązany również boczny trok megavega z maleńką wabiącą gumową rybką nad główną przynętą. Odruchowo zacina i....zaczęło się!!! Odjazd ryby jest tak gwałtowny, że jestem zmuszony odpalić silnik i ruszyć łodzią w pogoń za rybą, której nijak nie dało się zatrzymać. Nie mieliśmy wątpliwości, że na wędce Andrzeja jest duży halibut, tylko nie mamy pojęcia jak duży? Po kilkunastu minutach halibut się męczy i rozpoczyna się mozolny hol, podczas którego jesteśmy zmuszeni zmieniać kilka razy, zmęczonego Andrzeja przy wędce. Czynimy to z radością. Nie każdy miał i nie wiadomo czy wogóle kiedykolwiek będzie holował ponad 2-metrowego halibuta. Tak, tak kochani! Andrzej zapisał się do elitarnego klubu łowców ponad 2-metrowych halinek! Jest na świecie niewielu wędkarzy, którzy mieli kontakt z tak wielką królewską flądrą. A naprawdę nieliczni mieli okazję doprowadzić taki okaz do burty łodzi, zrobić z nią zdjęcie i z satysfakcją uwolnić. Cały hol trwał ok. 50 min.

Halibut wziął na różowego miksera megavega z 180-gramową główką

Zameldowaliśmy do bazy Krzysiowi i chłopakom w fiordzie wykonanie zadania.

Za moment zjawiają się i bardzo dobrze, gdyż nadal żerowały ryby. Biorą naprawdę okazałe dorsze. 

Atmosfera na "dziewiątce" także radosna. Nawet zaczepy (łodygi listownic) wyholowane przez Przemka z głębiny, służą do niezłej zabawy.

Ja łowiłem cały dzień na martwego czarniaka. Miałem na ten zestaw dużego dorsza oraz prawdopodobnie branie dużego halibuta? Martwego czarniaka zbroiłem systemikiem z killerem megavega o wadze 300 g. Dryf nie był zbyt silny. Jeszcze przed wyprawą, wpadłem na pomysł sprytnego mocowania kotwic do korpusu rybki. Za groty kotwicy zaczepiałem mocną, transparentną gumkę fryzjerską. Kotwica wtedy mocno trzymała się korpusu, nie będąc w niego wkłutą. Doskonałe rozwiązanie.



Prawdopodobnie duży halibut spiął się, odgryzając prawie połowę czarniaka.

Malucha 102 cm udało mi się szybko wyholować a wieczorem przyrządzić. Jak przyrządzić poprawnie halibuta, aby nie był gumowaty, twardy i suchy, polecam obejrzeć film.


14 listopada, ostatniego dnia wyprawy nie było wielu chętnych do wyjścia w morze, choćby na 2 godzinki. Elektroniczne prognozy były bowiem niekorzystne. Yr.no pokazywał narastający wiatr i opady deszczu. Za oknami było jednak super. Cisza i przelotne mżawki. Zawsze "uruchamiajcie nos", to jest ostateczny wasz barometr.  Na mój nos do godzin południowych, jeszcze powinno być dobrze....i było bardzo dobrze. Wiatr i opady przyszły dopiero wieczorem . Mariusz z Bonim postanowili dotrzymać mi towarzystwa i wyszliśmy na 2 godzinki niedaleko bazy. Rosnąca woda tylko podgrzewała oczekiwania. Mariusz nie złowił jeszcze nigdy w Norwegii halibuta. A że w poprzednie dni koledzy postawili wysoko poprzeczkę (181 cm i 205 cm), to nadzieje jego były duże. Na znanym miejscu, napotykamy cudny zapis żerujących małych czarniaków. Woda przybierała i wlewała się do fiordu. To dobry czas! Jak nie teraz to kiedy? Mariusz zakłada różowego Jerky megavega i w odstępie 15 minut łowi 2 wymiarowe halibuty (95 i 86 cm). O godz 11 górka wody i zaczyna się odpływ, prąd się odwraca i wszystko się zmienia. Już w marcu wrócimy w to miejsce i jeszcze kilka razy w ciągu 2018 r.


Dwa halibuty w odstępie zaledwie 20 minut. Na filmie hol większego - 95-centymetrowego halibuta Mariusza. To jego pierwsze królewskie flądry złowione w Norwegii

Jerky megavega są doskonałe na halinki, zwłaszcza te w różowym kolorze.



Wieczorem podsumowująca kolacja i dekoracja Króla połowów Mikkelvik - listopad 2017 r.. Łowcy największych ryb zostali uhonorowani. Andrzej, król połowów (halibut 205 cm), otrzymał złoty multiplikator w wersji mini ;) zaś Krzysztof i Boni (halibut 181 cm) książki - "Księga morza, czyli jak złowić rekina giganta z małego pontonu na środku oceanu, o każdej porze roku" Mortena A. Strøksnesa.

Koziołki serwowane przez Krzysztofa, znikały w mgnieniu oka

15 listopada rankiem o godz. 4, wyjeżdżamy z Mikkelvik na lotnisko w Tromso. Po szybkiej i sprawnej odprawie, odlatujemy o 6:30 do Oslo. Tam żegnamy braci Jarka i Przemka, którzy mieszkają i pracują w Norwegii. "Czwórka" z Krakowa idzie do Gate, mają szybciej samolot do Polski. Andrzej, Darek, Krzysztof i ja czekamy ok. 3 godzin na lot do Gdańska. Kilka foto, na już świątecznie udekorowanym Oslo Gardermoen, drobiazgi z pamiątkami i "ucieczka przed niedźwiedziem polarnym" ...... O 12:40 wylądowaliśmy bez przygód w Gdańsku.



Moi drodzy!
Andrzeju, Darku, Przemku, Jarku, Krzysztofie, Andrzeju z Będzina, Wojtku, Mariuszu i Boni!!!
Pragnę serdecznie podziękować za to, że mogłem w Waszym towarzystwie spędzić kilka cudnych dni w Arktyce o tak nieprzewidywalnej porze jak listopad. To była moja 17 wyprawa na ryby do Norwegii i chyba najdłużej oczekiwana. Jechałem z dużymi obawami o pogodę, o ryby i najważniejsze - o towarzystwo. Kilka osób znałem a na tej wyprawie poznałem kilku nowych, fajnych kolegów-wędkarzy. Pogoda, jak na listopad była cudowna, ryby okazowe a towarzystwo doborowe. Nie sądziłem, że 10-ciu nie znających się samców, tak szybko i cudnie zintegruje się. 
Wieloryby były daleko, każdego roku są coraz dalej na północ. Czyżby ocieplenie klimatu? Może w przyszłym roku przeznaczymy 1 dzień, aby za nimi popłynąć? Będę czekał na Was i na wieloryby od 15 października do 15 listopada 2018 r., bez przerwy w Mikkelvik...jak wszystko dobrze się ułoży ;)

Ahoy przygodo!

2 komentarze:

  1. Mega super rewelacyjna relacja z wyprawy !!! SUPER !!! Z wędkarskim pozdrowieniem Marcin

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wyjazd i super opisy no i oczywiście gratuluje takich połowów. Pozdrawiam Zbyszek

    OdpowiedzUsuń