Cel: dotrzeć w piątek 1 lipca do Dyrsfjord, czeska baza halibutfishing.pl. Dystans 2599 km. Trzej uczestnicy - sponsorzy wyprawy, przylecą do Tromso wieczorem w niedzielę 3 lipca.
29 czerwca o godz. 3 rano wyruszyliśmy z Torunia w kierunku Suwałk, aby dalej przez Litwę, Łotwę i Estonię, dotrzeć na nocleg do Tallina. To pierwszy etap podróży samochodem, którym wieziemy całe zaopatrzenie i sprzęt wędkarski. Kierowcy: Marek, mój brat i ja Andrzej - przewodnik wędkarski megavega.pl.
Odcinek prawie 2600-kilometrowej trasy autem, podzieliliśmy na 3 etapy z 2 noclegami.
Śniadanie o świcie w Giżycku nad spokojnym jak lustro Niegocinem smakowało wybornie. Jeszcze tylko foto Marka na pomoście kawiarnianym i w drogę.
Zatoka Ryska. Mimo, że to część Morza Bałtyckiego, woda jest w niej słodka.
Planowo ok godz 21. docieramy do Tallina.
Nocleg mamy zarezerwowany w hotelu Fat Margaret w centrum Tallina. Bardzo blisko do słynnej starówki oraz terminala promowego. Szkoda, że nie mamy czasu na zwiedzanie. Jutro przed nami ponad 1000-kilometrowy, drugi odcinek trasy przez Finlandię a ponadto wieczorem chcemy zdążyć na mecz Polska - Portugalia.
Od rana nastrój piłkarski, aby nie było wątpliwości komu kibicujemy.
2 godziny rejsu promem "Super Star" linii Tallink Silja szybko mijają i o godz. 9:30 ruszamy na północ po dobrych fińskich drogach. Na promie spotkaliśmy drużynę młodych piłkarzy z najlepszego klubu w Estonii Levadia Tallin. Zagadnięci, ożywili się i oznajmili, że dziś trzymają kciuki za naszych. Ich trener typował nawet wynik 2:0 dla Polski. Było miło.
W Napapiiri o 20:55 przekraczamy koło polarne. Od tej chwili mamy już tylko dzień...Dzień Polarny. Słońce nie będzie zachodziło dla nas przez najblizsze 11 dni. Napotkani Francuzi robią nam pamiatkowe foto i ...potwierdzają, że dziś trzymają także kciuki za Polaków. Za 5 minut mecz, może zdążymy choć na 2 połowę? W trakcie jazdy mam telefon z Polski, że od 5 min. prowadzimy...!!!
O godz. 21:30 docieramy do Harriniva w Muonio. To fińska Laponia. Hotel jest cudnie położony nad łososiową rzeką Etuväylä. Zdążyliśmy na końcówkę 2 połowy meczu...1:1...dalej wiadomo co było :( Trzeba się wyspać, przed nami ostatnie 450 km do raju.
Granicę fińsko-norweską przekraczamy w Kilpisjaervi bez kontroli i wjeżdżamy w norweskie góry.
Zatankowani pod korek w Finlandii (w Norwegii droższe paliwo) i przejechaniu 150 km, komputer pokazuje jeszcze bardzo duży zasięg . To wynik ograniczeń prędkości po norweskich drogach, oszczędnego auta (Skoda SuperB kombi) oraz wysokiej umiejętności kierowców ;).
Ok. godz. 14. docieramy na miejsce. Otoczenie bazy i sam port nie powala widokami. Przypomina rozwalający się SKR lub PGR (starsi wiedzą co oznaczają skróty ;) Jednak "apartamenty" wyglądają już bardziej przytulnie.
Nagrodą jest także powalajacy widok z tarasu i dużego living roomu w naszym apartamencie nr 8.
W przesmyku pomiędzy wyspami Nordkvaloya a Ringvassoya majaczy zamglona Vannoya oraz Torsvag
Powitanie przez gospodarzy Czechów jest miłe, kilka szybkich formalności, przekazanie łodzi (kaucja za łódź 500€, zaliczka na paliwo 2000 NOK i opłata za sprzątanie końcowe 300 NOK) i można płynąć. Nie wiem jak u Was, ale u nas zawsze ciśnienie na łowy pierwszego dnia jest niesamowite. Jednak Neptun zwyczajnie wtedy bywa czasami co nieco złośliwy. Mam tak zawsze od 11 wypraw do Norwegii.
Wszystkie drobne niedogodności nic nie znaczą, jeśli jest dobra pogoda i ciekawe łowisko. Północ Norwegii powyżej 65 równoleżnika to jednak prawie zawsze gwarancja dużych ryb, choć z wędkarstwem jest jak z pudełkiem czekoladek: nigdy nie wiesz na co trafisz. Na szczęście wiemy jak i gdzie znaleźć rybki, mimo dziewiczego dla nas rejonu. W smartfonie na NAVIONICS'ie już w Toruniu zaznaczyłem kilkanaście pinezek z potencjalnymi hot-spotami. Jesteśmy ponadto wysoko, bo aż na 70 równoleżniku. Krótki obiad, klar sprzętu i łodzi a i tak zeszło prawie do późnego "wieczora". Tak moi drodzy, na tej wysokości nie ma czegoś takiego jak ranek, wieczór czy noc. Dzień o tej porze roku trwa tutaj 24 godziny. Żartobliwie koledzy-sponsorzy składali reklamację, że zamawiali 7 dni a dostali jeden...ale za to ponad 160-godzinny! Nie czekamy z Markiem zbyt długo tylko w pierwszy rejs wychodzimy blisko bazy, aby sprawdzić zachowanie nieznanej mi łodzi i pobliskie górki w fiordzie. Wszędzie mnóstwo ryb. Nieduże dorsze i małe czarniaki biorą jak szalone, trafiamy też na niewielkie karmazyny na 70 m. Biorą na same przywieszki - muchy Jacka. Nie po to tutaj jednak przyjechaliśmy. Wracamy do bazy, sprawiamy szybko kilkanaście niewielkich ryb na świeży posiłek i spanie. Jutro fajna pogoda wiec płyniemy dalej, na otwartą wodę. Rejs na wytypowaną "w ciemno" jeszcze w Polsce "podwodną górkę" Arboan trwa długo, aż 2 godziny. Łodzie z halibutfishing.pl są duże i wolne, rozwijają zaledwie max. 8 knot!!! Nagroda na łowisku jest jednak przednia. Tyle dużego dorsza i w tak krótkim czasie nie złowiliśmy jeszcze nigdy podczas ostatnich 10 moich wypraw. Dwaj wędkarze łowiący 180 kg ryb w niecałe 2 godziny! Z tego wyszło 45 kg filetów, limit dla 3 osób i to już pierwszego dnia! Niektórzy wiedzą co mam na myśli. Nic gorszego na wyprawie, jak presja na zapełnienie mięsem styropianów. Już od pierwszego dnia komfort i oczekiwanie na przylot kolegów.
Przed nami 6 godzin filetowania ale myśl, że potem łowimy już tylko selektywnie - bezcenna!
Na jednej przełęczy pod dorszami żerowały piękne zębacze, złowiliśmy 6 szt. w ciągu zaledwie kilku minut.
W bazie jest zadaszone, ogromne i profesjonalne pomieszczenie do filetowania i sprawiania ryb.
W niedzielę wieczorem 4 lipca, odebrałem z lotniska w Tromso (89 km od Dyrsfjorden) 3 kolegów: Tolka, Tadka i Jarka. W poniedziałek ładna pogoda więc wypłynęliśmy ok. godz. 9 znowu na Arboan, aby łowić na górnej wodzie pływowej. Wszystko zagrało doskonale! Pogoda w arktyce "karaibska", fala nieznaczna, płyniemy znów na "górną wodę" i jest nadzieja, że rybki będa współpracowały.
5-osobowa załoga w komplecie wyrusza na pierwszy wspólny połów na oceanie. Od lewej: Jarek, Tolek, Andrzej, Marek i Tadek
Wędki już dawno uzbrojone, tylko łowić!
Róż majteczkowy w różnych modelach i rozmiarach królował na łowisku i bardzo podobał się rybkom.
Długi rejs na Arboan przez fjordy, szkiery i sund pomiędzy malowniczymi wyspami też ma swój urok.
Nareszcie po 2 godzinach płynięcia jesteśmy na łowisku. Mam świadomość, że tym razem ja sobie nie połowię. Na pokładzie 3 wędkarzy, którzy po raz pierwszy są w Norwegii na rybach. Wymagają wiele uwagi i pomocy. Na szczęście jesteśmy poprawnie przygotowani i obficie zaopatrzeni. Koledzy okazują się jednak bardzo zdolni wędkarsko i szybko opanowują podbijanie, jigowanie i pompowanie. W razie co, Marek pomoże podbierać okazy łowione przez nowicjuszy, gdybym ja nie wyrabiał. Dochodzi mi także rola fotooperatora. Zaczynamy!
Jarek pierwszy łowi na Arboan dorsza na Demona megavega
Antoni w tej samej minucie na oliwkowego JERKY megavega łowi swojego pierwszego dorsza
Tadek nie pozostaje w tyle i na Miksera w śledziowym kolorze łowi pierwszą rybę i to od razu zębacza
W krótkim czasie na pokładzie laduje taka ilość dużych dorszy, że Marek nie nadąża z podcinaniem. To ważna czynność jeżeli zabieramy ryby do konsumpcji. Po pierwsze szybko oszczędzamy rybie męczarni i duszenia się a jednocześnie wykrwawiamy rybę, a po drugie mamy potem śnieżnobiałe filety.
Jeszcze kilka migawek z cudnego pierwszego dnia na oceanie. Robi się coraz cieplej, biorą kolejne piękne rybki.
Zadowoleni "trzej przyjaciele z boiska" łowią czasami tylko na różowo. Zmieniają często wędki, aby spróbować pokręcić multiplikatorem oraz klasycznym kołowrotkiem. Biorą wędki przelotkowe oraz inlinery bezprzelotkowe, jednoczęściowe X-FORCE albo składane wędki. Próbują łowić dłuższymi i krótkimi wędziskami (Off-Shore Jig 2,60 m ale i 198 cm X-Force) Kliknij wyżej w foto i zobacz film.
Zadowolony Marek z życiówką dorsza.
Zadowolony Marek z życiówką dorsza.
Tak się wędkarze rozkręcili, że nawet nie zauważyli jak zapełniły się pojemniki na rybę.
Co gryzły rybki tego dnia? Wszystko co widzicie w organizerze i na wędkarskich zestawach. Jednak różowy kolor mikserów, jerky oliwkowe i niebieskie demony, to były najbardziej jadowite przynęty. Pilkery ZGRED zbrojone tylko assist hakiem też były bardzo łowne.
Nowy organizer megavega z wiadra budowlanego i rury fi 110 doskonale porządkuje przynęty.
Nowy model z kolekcji megavega. Duża 29-cm guma bardzo wysokiej jakości występuje w różnych kolorach. Główki producent dostarczył późno, więc tylko 3 szt. zdążyłem wkleić magnesy i zmontować w hotelu. Mimo, że były używane na łowisku, wszystkie "zabrali" mi Czesi :) Mam jednak jeszcze spory zapas tych gum i główek, więc zaczynam montowanie. Wyprawa na wyspę Vega już na przełomie sierpnia/września.
Miksera megavega w kolorze majteczkowym już nie trzeba reklamować, Ta przynęta dała się już poznać w kwietniu tego roku w Sommaroy na skrei.
Demon megavega w kolorze śledzia bardzo nadwątlony ostrymi zębami dorszy. Dozbrojka z huprovki aż zbielała ale trzyma moc. Wszystko nadal łowi mimo wyjęcia kilkudziesięciu ryb.
Powrót do bazy spełnionych wędkarzy w takiej scenerii - bezcenne!
Jeszcze tylko troszkę filetowania i można robić kolację.
Czesi z łodzi Milana dziś z tarczą. Złowili 89 kg/189 cm halibuta. I to zaledwie 500 m od dorszowej górki, nad którą my łowiliśmy.
Jeszcze cudna pogoda, nie zapowiadająca tego co niżej widać.
Zaczęło się! Pogoda w Norwegii potrafi zmienić się w mgnieniu oka. Będąc w Norwegii, śledźcie uważnie prognozy.
Za oknem kilkugodzinne załamanie pogody, więc po krótkiej naradzie zapada decyzja o wycieczce do niedalekiego Tromso.
Budynek akwanarium "Polaria" stylizowany na powalone olbrzymie kry lodowe
A w akwarium ogromne ponad 10-kilogramowe zębacze
Ponad 20-kilogramowy halibut prawdopodobnie drzemkę sobie ucina ;)
Ze wzgórza katedralnego rozciaga się cudny widok na port w Tromso...
...oraz ponad 70-tysięczne miasto w Arktyce, które położone jest na 2 wyspach Tromsoya i Kvaloya a wschodnia jego część jest na stałym lądzie. Bardzo łatwo i szybko można dolecieć tutaj samolotem. Kilkanaście rejsów dziennie z Oslo i z powrotem (SAS, Norwegian i Wideroe)
Starówka jest klimatyczna i urocza. Można spróbować różnych regionalnych potraw. Zupa krem z łososia nadal mi pachnie i pamiętam jej smak...
Z okien living roomu rozciąga się wspaniały widok na Zatokę Mikkelvika
W środku cudnie pachnie sosna sprowadzona z Estonii. Cieśle i murarze także są Estończykami.
Przy kei zacumowane łodzie Kassboll 760HT ze 150 KM silnikami
Jarek z życiówką dorsza, 15 kg szczęścia z pierwszej wyprawy na ryby do Norwegii, kliknij foto wyżej i obejrzyj film.
Rekordowe dorsze Jarka i Tolka, imponujące. Duże, podobnych rozmiarów dorsze trzymają się razem i krzywdy sobie nie robią, choć to kanibale. Zawsze stado dorszy w tym samym miejscu jest podobnych rozmiarów. Ten większy miał w przełyku jeszcze świeżą, prawie kilogramową makrelę.
Wieczorem ostatnia kolacja z resztkami winka, które się jeszcze ostało. Świeża smażona w cieście rybka smakowała wybornie. Reszta zostanie zabrana jako prowiant na daleką drogę.
Po drodze skręciliśmy do Sommaroy aby dostarczyć przynęty dla Andreasa, kolegi z Niemiec.
Kiedy byliśmy w kwietniu na skrei, Sommaroy-Arctic-Hotel był jeszcze płytą fundamentową. Aktualnie są już 3 kondygnacje. Gotowy ma być w kwietniu 2017!
Podróż rankiem przez okolice Tromso, raduje oczy bajkowymi obrazkami z cichych fiordów.
Czasami jedziemy dolinami przypominającymi zielony kanion kolorado z maleńkimi stromymi wodospadami.
Wjeżdżamy do Finlandi i zmiana krajobrazu. Prosta i pusta droga, ginąca gdzieś za odległym horyzontem, aż prosi o wciśnięcie głębiej pedału gazu...
Przestrzegam przed taką myślą. Spotkanie maski samochodu z nagle pojawiającym się reniferem może skończyć się niedobrze. Widzieliśmy interwencję pomocy drogowej po zderzeniu pewnego mercedesa z łosiem....auto do kasacji!
Lepiej zwolnić lub zatrzymać się a zwierzę samo się oddali.
Nocleg w Kärsämäki, Finlandia po przejechaniu 930 km. Stąd już tylko 450 km do Helsinek, prom do Tallina i dalej do hotelu pod Rygą. Do Helsinek udaje się nam dojechać jeszcze przed godz. 10 rano i zdążyliśmy jeszcze kupić bilety na prom o godz. 10:30. Mamy 3 godziny do przodu! Rada: nie rezerwować promu z wyprzedzeniem, jadąc tą trasą. Unikniecie stresu z powodu presji czasu! Co 2 godziny kursują promy a bilet uda się zawsze kupić, czasami nawet na 30 min przed odpłynięciem.
Za Tallinem zatrzymujemy się na ciekawym parkingu, aby zjeść posiłek na "wzgórzu przyrzeczeń". Swieże kwiaty w wazonie przewiązanym wstążką w barwach narodowych Estonii na stoliku. To miejsce owiane legendą, która głosi że żeglarze zagubiwszy kiedyś drogę na Bałtyku, przysięgli zbudować ołtarz dziękczynny, jeśli uratują życie i dotrą na ląd. Zobaczywszy tę górę, wylądowali na brzegu. Górę, która wskazała im ląd, nazwali wzgórzem przyrzeczeń. Bardzo wielu kierowców zatrzymuje się w tym miejscu. Jest czysta toaleta oraz bezpieczne palenisko grillowe. Obok znajduje się drewutnia z suchymi wałkami, które można rozdrobnić za pomocą zmyślnej odwróconej "siekiery", przytwierdzonej do pnia ściętej sosny.
Z parkingu przy drodze na wzgórze prowadzą bezpieczne długie schody
Wieczorem docieramy do "Porto Resort", hotelu nad jeziorem w m. Lilaste niedaleko Rygi. Nie wygórowana cena (27€ z pokój) może mylić i sugerować niski standard. Nic podobnego! W hotelu bardzo przyjemnie i czysto, zaś obsługa zasługuje na najwyższe uznanie. Kiedy wspomnieliśmy w recepcji, że zamierzamy ok. 2 w nocy wyruszyć dalej w drogę do Polski, bardzo miła Babinja oznajmiła, że prowiant będzie do odebrania w recepcji. Po zejściu na dół, rzeczywiście było jak mówiła. Dodatkowo przygotowano nam gorącą kawę!
Zdecydowanie polecam ten hotel!
W Tromso jest ciekawie. Polecam akwanarium "Polaria", katedrę i stary potrt z kafejkami i restauracjami. W pobliżu jest katolicki kościół, gdzie msze odprawiane są w niektóre dni po polsku. Widocznie Nasi tam są!
Budynek akwanarium "Polaria" stylizowany na powalone olbrzymie kry lodowe
A w akwarium ogromne ponad 10-kilogramowe zębacze
Ponad 20-kilogramowy halibut prawdopodobnie drzemkę sobie ucina ;)
Wszelkich innych rybek także dużo pływało
... i ogromne zwinne foki...
..oraz kraby królewskie.
Ze wzgórza katedralnego rozciaga się cudny widok na port w Tromso...
...oraz ponad 70-tysięczne miasto w Arktyce, które położone jest na 2 wyspach Tromsoya i Kvaloya a wschodnia jego część jest na stałym lądzie. Bardzo łatwo i szybko można dolecieć tutaj samolotem. Kilkanaście rejsów dziennie z Oslo i z powrotem (SAS, Norwegian i Wideroe)
Starówka jest klimatyczna i urocza. Można spróbować różnych regionalnych potraw. Zupa krem z łososia nadal mi pachnie i pamiętam jej smak...
W drodze powrotnej z Tromso zajrzeliśmy na plac budowy pięknego ośrodka wędkarskiego Mikkelvik Brygge To zaledwie 3 min. od czeskiej bazy Dyrsfiorden. Pod linkiem na razie wizualizacja komputerowa, ale po obejrzeniu budowy z natury i rozmowie z właścicielką wiem, że będzie to baza z najwyższego topu. Łodzie piękne, duże i bardzo szybkie. Prawdopodobnie w 2017 r, jak wszystko dobrze pójdzie, zawitam do Mikkelvik. I najważniejsze, że po tej wyprawie znam już troszkę te cudne łowiska w okolicy :)
Z okien living roomu rozciąga się wspaniały widok na Zatokę Mikkelvika
W środku cudnie pachnie sosna sprowadzona z Estonii. Cieśle i murarze także są Estończykami.
Przy kei zacumowane łodzie Kassboll 760HT ze 150 KM silnikami
Czwartek, przedostatni dzień wędkarski.
Trzeci raz na wodzie i zamierzamy zrealizować założony plan polowań na halibuty po zachodniej stronie wyspy Grotoya. Polowanie na halinki kończy się po godzinie. Nie wystarczyło cierpliwości, która tak bardzo jest potrzebna, aby złowić tę królewską flądrę. Zapada decyzja, aby jeszcze raz odwiedzić dorszową górkę Arboan. I znowu łowimy duże dorsze. Tadek łowi życiówkę 11 kg.
Życiowy dorsz Tadzia - 11 kg
Krótko wędkujemy, gdyż troszke buja, ale każdy wraca zadowolony!
Piątek 8 lipca.
Ostatnie wyjście w morze przed niedzielnym odlotem trójki kolegów. Ech co to był za dzień! W drodze na Arboan trafiamy na stado makreli. To jak zawsze cudna zabawa a muchy makrelowe Jacka spisały się rewelacyjnie. Po dopłynięciu na górkę Arboan znowu padają życiówki. Tym razem jednocześnie Jarek i Tolek łowią 14- i 15-kilogramowe dorsze. Co to był za ubaw w licytowaniu się, który dorsz jest wiekszy? Ostatecznie dorsz Jarka był 1 kg cieższy a dorsz Tolka 1 cm dłuższy!
12-kilowy dorsz Tolka na różowego miśka ...
...i kolejny na różowego jerky.
W końcu u Tolka życiówka, 14 kg i 120 cm!
Ja także miałem swoje "5 minut"
Były momenty, że zapuściłem różowe majteczki w głębinę. Tadzio mówił, że miksery ze względu na smukłość to raczej różowe stringi ;)
Rekordowe dorsze Jarka i Tolka, imponujące. Duże, podobnych rozmiarów dorsze trzymają się razem i krzywdy sobie nie robią, choć to kanibale. Zawsze stado dorszy w tym samym miejscu jest podobnych rozmiarów. Ten większy miał w przełyku jeszcze świeżą, prawie kilogramową makrelę.
Niedziela o świcie. Bagaże spakowane, koledzy za chwilę zostaną odwiezieni na lotnisko do Tromso. O godz. 6:30 odlot do Oslo a dalej do Gdańska. Ja z Markiem klaruję łodź oraz sprzęt i wyruszymy autem w poniedziałek ok. 2 w nocy.
Łódź nr 8 sklarowana...
...wędki także umyte i suszą się przed spakowaniem...
...przynęty użyte do połowów także...
Jeszcze drobne porządki i....część przynęt Czech Jarla zabierze do Tuplic.
W życiu tak już jest, coś sie kiedyś zaczyna i kiedyś kończy. Wracamy z Dyrsfiordu spełnieni i z postanowieniem, że jeszcze kiedyś tam wrócimy. Teraz przed nami ponad 2600-kilometrowa droga powrotna tą samą trasą. Wszystko zaplanowane! W poniedziałek 11 lipca o godz. 2 w "nocy" start.
Wieczorem ostatnia kolacja z resztkami winka, które się jeszcze ostało. Świeża smażona w cieście rybka smakowała wybornie. Reszta zostanie zabrana jako prowiant na daleką drogę.
Po drodze skręciliśmy do Sommaroy aby dostarczyć przynęty dla Andreasa, kolegi z Niemiec.
Kiedy byliśmy w kwietniu na skrei, Sommaroy-Arctic-Hotel był jeszcze płytą fundamentową. Aktualnie są już 3 kondygnacje. Gotowy ma być w kwietniu 2017!
Podróż rankiem przez okolice Tromso, raduje oczy bajkowymi obrazkami z cichych fiordów.
Czasami jedziemy dolinami przypominającymi zielony kanion kolorado z maleńkimi stromymi wodospadami.
Wjeżdżamy do Finlandi i zmiana krajobrazu. Prosta i pusta droga, ginąca gdzieś za odległym horyzontem, aż prosi o wciśnięcie głębiej pedału gazu...
Przestrzegam przed taką myślą. Spotkanie maski samochodu z nagle pojawiającym się reniferem może skończyć się niedobrze. Widzieliśmy interwencję pomocy drogowej po zderzeniu pewnego mercedesa z łosiem....auto do kasacji!
Lepiej zwolnić lub zatrzymać się a zwierzę samo się oddali.
Nocleg w Kärsämäki, Finlandia po przejechaniu 930 km. Stąd już tylko 450 km do Helsinek, prom do Tallina i dalej do hotelu pod Rygą. Do Helsinek udaje się nam dojechać jeszcze przed godz. 10 rano i zdążyliśmy jeszcze kupić bilety na prom o godz. 10:30. Mamy 3 godziny do przodu! Rada: nie rezerwować promu z wyprzedzeniem, jadąc tą trasą. Unikniecie stresu z powodu presji czasu! Co 2 godziny kursują promy a bilet uda się zawsze kupić, czasami nawet na 30 min przed odpłynięciem.
Za Tallinem zatrzymujemy się na ciekawym parkingu, aby zjeść posiłek na "wzgórzu przyrzeczeń". Swieże kwiaty w wazonie przewiązanym wstążką w barwach narodowych Estonii na stoliku. To miejsce owiane legendą, która głosi że żeglarze zagubiwszy kiedyś drogę na Bałtyku, przysięgli zbudować ołtarz dziękczynny, jeśli uratują życie i dotrą na ląd. Zobaczywszy tę górę, wylądowali na brzegu. Górę, która wskazała im ląd, nazwali wzgórzem przyrzeczeń. Bardzo wielu kierowców zatrzymuje się w tym miejscu. Jest czysta toaleta oraz bezpieczne palenisko grillowe. Obok znajduje się drewutnia z suchymi wałkami, które można rozdrobnić za pomocą zmyślnej odwróconej "siekiery", przytwierdzonej do pnia ściętej sosny.
Z parkingu przy drodze na wzgórze prowadzą bezpieczne długie schody
Wieczorem docieramy do "Porto Resort", hotelu nad jeziorem w m. Lilaste niedaleko Rygi. Nie wygórowana cena (27€ z pokój) może mylić i sugerować niski standard. Nic podobnego! W hotelu bardzo przyjemnie i czysto, zaś obsługa zasługuje na najwyższe uznanie. Kiedy wspomnieliśmy w recepcji, że zamierzamy ok. 2 w nocy wyruszyć dalej w drogę do Polski, bardzo miła Babinja oznajmiła, że prowiant będzie do odebrania w recepcji. Po zejściu na dół, rzeczywiście było jak mówiła. Dodatkowo przygotowano nam gorącą kawę!
Zdecydowanie polecam ten hotel!
O godzinie 14. 13 lipca docieramy bezpiecznie i planowo do Torunia.
Marku, dziękuję za pomoc w wyprawie.
Antoni, Tadeusz i Jarek: wędkowanie w Waszym towarzystwie, gronie tak zgranych przyjaciół to czysta przyjemność.
Przepraszam za moją "kolczastość" i mam nadzieję, do zobaczenia na morzach!
P.S. Ciąg dalszy o szczegółach, metodach, przynętach i sprzęcie testowanym na tej wyprawie, w następnym odcinku ;)
Miejsce: Ringvassoya, Rebbenesoya, Grotoya, Nordkvaloya a zwłaszcza Sorfugloya - charakterystyczna nieduża wyspa z 360-metrowym szczytem, zwana przez wędkarzy piramidą. To tutaj szwedzki przewodnik wędkarski i łowca halibutów Per Jonnason łowi swoje okazy i nakręcił znany film "Halibut Queen". To ten film zainspirował mnie, aby odwiedzić to jeszcze mało znane polskim wędkarzom łowisko. Tu łowi się prawie zawsze bez względu na pogodę, jest mnóstwo osłonietych miejsc od wiatru z każdego kierunku. Bliskość lotniska w Tromso - bezcenna! Warto odwiedzić to łowisko.
Zapraszam do komentowania, pytań i uwag!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz