Halibuty lubią miękkie przynęty

Dlaczego duże gumowe przynęty są tak skuteczne na halibuta?
Jeszcze nie tak dawno, informacja o złowieniu na wędkę 50-kilogramowego halibuta, obiegała wiele stron branżowych magazynów wędkarskich. Obecnie nie dziwi już taka informacja, gdyż od niedawna poprzeczka została podniesiona i to znacznie. Przekroczono 100 kg a nawet podwojono wagę złowionego wędką rekordowego halibuta. W 2010 roku niedaleko wyspy Arnoy, wędkarz z Polski złowił 195-kg olbrzyma. Rekord świata to 219 kg!
Ponieważ te okazowe flądry nie pojawiły się znikąd, pojawia się zatem pytanie, dlaczego wcześniej tak duże halibuty nie były łowione?
Powody są oczywiste: coraz wiecej wędkarzy jeździ do Norwegii daleko na północ kraju, powyżej 65 równoleżnika. Łowcy inwestują coraz więcej czasu w połowy selektywne, ukierunkowane tylko na tę rybę i szukają jej na rozległych wypłyceniach otwartej wody. Wędkarze mają do dyspozycji bardziej nowoczesny i wysokiej jakości sprzęt oraz akcesoria. Najważniejsze jest jednak to, że nieustanne poszukiwania sposobów na przechytrzenie tej królewskiej flądry, zaowocowało najważniejszym odkryciem: to przynęty - duże gumowe rybki. Zaledwie kilka okazowych halibutów złowiono na naturalną przynętę. Czytając relacje z baz pólnocnej Norwegii zauważyłem, że większosć okazów łowi się obecnie na gigantyczne modele różnych gumowych rybek. Mniejsze rozmiary gum również chętnie są "gryzione" przez halibuty, czego przykładem poniższy film. Ryba wzięła na lekki dorszowy zestaw z przywieszkami, zakończony 140 g, 25-cm JERKY w kolorze oliwkowym.



Oczywiście często można złowić halibuta na pilkera jako bardzo porządany przyłów szlachetnej ryby. To tylko moja opinia a dzieje się tak dlatego, że wędkarstwo morskie nadal jest zdominowane przez pilkery, które są ulubioną przynętą wielu wędkarzy. Uderzające jest jednak to, że na pilkery biorą mniejsze halibuty. Logiczne wyjaśnienie: to prawdopodobnie energiczne "podbijanie" w pionie szybko pracującego pilkera, opowoduje barak brań dużych halibutów z racji ich rozmiarów, olbrzymiej masy i małej zwinności. Powiedzmy to, halibut powyżej 50 kilogramów nie należy do zwinnych pływaków. To majestatycznie poruszająca się w wodzie góra mięśni. Jednak zacięty na wędce potrafi walczyć zaciekle.

Powoli i naturalnie
Gumowe imitacje rybek nazywam ogólnie "wolnymi" przynętami. Ich budowa, w przeciwieństwie do pilkerów, pozwala na odmienną pracę. Pilkery, z wyjatkiem "banana", pracują wertikalnie, zaś gumowe rybki (shads) horyzontalnie. Ich praca przypomina leniwie płynącą rybkę i łatwiej można to sprawić odpowiednimi ruchami wędki. Wolna praca gumowej przynęty, podczas dryfu czy trollingu, jest prawdpodobnie powodem częstego poławiania dużych okazów halibuta.
Gumą, która podbiła moje serce, jeżeli chodzi o łowinie halibuta jest śledź megavega 175 g i 26 cm. Skuteczny zarówno w naturalnym kolorze śledzia jak i w kolorze oliwkowym. Swoją pracą idealnie imituje śledzia, dostępny w naszym klubowym atelier TUTAJ.



Niżej film, że ww. herringi megavega są bardzo skuteczne, tu akurat na duże dorsze.


Znakomite i sprawdzone już od kilku lat są gumy Royber Jig. Nie wiem dlaczego, ale te niżej w kolorze "majteczkowego różu", są szczególnie ulubione przez halibuty. Gumy Royber występują w ogromnej ilości modeli (ok. 400) i gramatury (od 200 - 600 g). 



Wszystkie gumy Royber mają charakterystycznie "ustawioną" kotwicę. Groty jej są zawsze wzdłuż korpusu, gdyż jest "trzymana" trwale wklejonym silnym magnesem neodymowym. To genialne rozwiązanie na głębokie łowiska w Norwegii. Nie trzeba już myśleć czy kotwica jest przy rybce po nieudanym zacięciu bądź zaczepie. Wystarczy podbić przynętę do góry a magnes "chwyci" i ustawi odpowiednio kotwicę, bez potrzeby wyciągania przynęty do łodzi.

Zrobiłem wiele eksperymentów z innymi modelami gum, wklejając małe walcowe magnesy. To był strzał w "10"! Wypróbowałem wiele modeli dużych gum (od 20 - 40 cm), oto co udało mi się otrzymać. Zobacz pokaz slajdów lub ew. obejrzyj film z testów przynęt, filmowanych kamerą pod wodą.

 Zobacz galerię przynęt magavega







2 komentarze:

  1. Hej ja też wędkuję w Norwegi,ale może by tak trochę bardziej humanitarnie obchodzić się z rybami.Ryby do zabrania może lepiej od razu podciąć i meso smaczniejsze i ryba mniej cierpi.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już samo wkłuwanie haka czy kotwicy jest mało humanitarne.

    OdpowiedzUsuń