3 jesienne tygodnie w cudnej Arktyce - Mikkelvik 2018

Po cudnym tygodniu w listopadzie 2017 roku, w styczniu 2018 roku był plan, aby jesienią 2018, spędzić w Mikkelvik 5 tygodni! Życie jednak zweryfikowało plany i wyszły tylko 3 tygodnie, ale za to jakie....
Jeszcze w lipcu myślałem, że będą tylko 2 tygodnie w drugiej połowie października, od 13 do 27.10. Wtedy to, były zebrane tylko 2 załogi na kameralne 1-tygodniowe wypady jedną łodzią oraz na jeden apartament 4-5 osobowy. W sierpniu u kolegi Andrzeja na Kaszubach, zrodził się pomysł, aby wyjechać jeszcze na tydzień do Mikkelvik w listopadzie i udało się zebrać jeszcze dwie 4-osobowe załogi. Wybaczcie, ale relacja dość długa. Jest jednak mniej słów a więcej obrazów.

TURNUS PIERWSZY - 13-20.10.2018

4-osobowa załoga: Sławek przedsiębiorca budowlany z sąsiedniej Chełmży, Wojtek, pilot szybowcowy z Elbląga, Tomek - przedsiębiorca budowlany ze Szwecji i ja. Wylecieliśmy 13 października o godz. 14:15, liniami WizzAir z Gdańska bezpośrednio do Tromso. Tam nasz przyjaciel klubu megavega, Sebastian, podstawił busa, którym udaliśmy się na Camping Tromso, gdzie już czekał Zdzisław z Tarnowa. Zdzisław z rodziną. 3 dni wcześniej wyjechali swoim wypasionym kamperem w długą, 2500-km podróż przez Pribałtykę i Finlandię. Turnus zaczynaliśmy równocześnie dopiero od niedzieli. To z powodu braku miejsc w Mikkelvik od soboty, był konieczny nocleg w Tromso. Nie narzekaliśmy. Okoliczności przyrody, rzeka szumiąca i bonus w postaci zorzy nagradzają naszą cierpliwość. Oj niosło mnie do Mikkelvik po 80 dniach przerwy od lipca.
Około godziny 14-ej, 14 października w niedzielę, meldujemy się w bazie. Zdzisław z Władkiem i Małgosią zajmują dolny apartament, my zajmujemy górę.
Szybki klar sprzętu i na morze. 
Działo się podczas tego turnusu, mimo że załoga to same "prawiczki norweskie", oprócz pilota szybowców - Wojtka. On był już wcześniej na rybach w Norwegii ale pierwszego halibuta złowił dopiero na tej wyprawie.

Na samolot trzeba spakować się optymalnie....a i tak prawie po każdej wyprawie, zawsze zostaje małe "co nieco" .

Podejście do lotniska w Tromso z północy a to oznacza przelot nad Skagoysund i Mikkelvik (w środku kadru)

Szczyty już białe a jeziorka niektóre zamarzły. A to dopiero 13 października, cóż Arktyka.

Postój nad malowniczym fjordem Dafjord, to 20 km od Mikkelvik.

Pierwszy rejs na znane łowisko i od razu taki zapis czarniaka. Wiadomo co to oznacza.

Czasami dryfowaliśmy tylko na jednej górce blisko bazy przez cały rejs


W tym samym czasie, koledzy z Australii - płetwonurkowie, polowali z harpunami. Zachęcam do obejrzenia tego cudnie zrealizowanego filmu.

Codziennie kilka halibutów...

Podarowane świeże przegrzebki (małże św. Jakuba)...to naprawdę delicja!


Mój 25-kilogramowy halibut i to na początku turnusu. Nieźle się zapowiada. Dziękuję Krzysztofie za nowe różowe gumy. Uzbrojone na lekko z czeburaszką. Ta sama przynęta dała jeszcze 2 halibuty Tomka i kilka ładnych dorszy.

Koledzy z domku nr 3 łowili też halibuty. Boni, a jakże król polowania!

Ekipa Przemka "Rybollla" chciała wiedzieć jak to jest z tymi klejnotami w głowach dorszy?

Zdzisław złowił też takiego okazowego dorsza

Ich kabinowy Quicksilver bezcenny na wietrzne dni.

Gronostaje już w zimowym ubarwieniu. Jeden zjadł ogon od ....przynęty, różowego miksera. Nie tylko halibuty lubią te doskonałe gumy.

Coraz bardziej smakuje mi sashimi z halibuta i tatar z dorsza. Kolegom też smakowały te surowe frykasy.

Sebastian i Wojtek z okazami z wietrznego i trudnego rejsu.

Na zestaw 300-gramowegokillera ze spławikiem złowiłem 3 halibuty i kilka dużych dorszy. 


Zachody słońca o tej porze roku w Arktyce są cudne, foto nie oddaje całego piękna.


Czasami i mnie udawało się złowić ładnego dorsza.

Sąsiedzi z Ukrainy ochoczo zażywali kąpieli w basenie portowym w wodzie o temp. 6 stopni....

Królem polowania pierwszego turnusu, został Tomek (pierwszy raz w Norwegii). Tylko podczas jednego rejsu złowił 2 halibuty w niecałą godzinę, na jedną różową gumę z wkrętką i czeburaszką.




Duże dorsze też lubiły Tomaszowe "różowe majteczki"

Tomasz "Ragnar Lo", okazał się doskonałym operatorem filmowym oraz fotografikiem. Dzięki Tomku!

...i kolejny film Tomasza kiedy wracamy z łowiska....

Filmy z drona Tomasza - bezcenne

Tomasz "Ragnar Lo" ze Szwecji, nakręcił mnóstwo filmów z tego turnusu. Filmy kręcone z 2 kamer GoPro. Jakość wyśmienita. Wymagają jednak czasu na poskładanie i edycję. Wkrótce i one doczekają się na swoją kolej. Jeszcze raz dziękuję Tomku!

Sebastian też nie narzekał, a podobno koledzy tego dnia, odradzali jemu wyprawę z Jędrusiem ;) Miało być załamanie pogody i było. Jednak oprócz elektroniki, trzeba obserwować przyrodę. Pogoda może zmienić się w mgnieniu oka, jednak przemyślane decyzje plus doświadczenie, bezcenne. To był super dzień na łowisku.




Zakończenie turnusu uwieczniliśmy z drona. Grupa 7 kolegów wędkarzy. Pamiątkowe video ze znajomymi z Tarnowa, sąsiadami z parteru naszego domku. Zwróćcie uwagę podczas oglądania, że Zdzisław jest niepełnosprawny. To z powodu nie rozpoznania oraz niewłaściwego leczenia boreliozy. Podziwiam Go za wytrwałość i umiejętności wędkarskie oraz jako skippera łodzi. Ponadto przyjechał do Mikkelvik ponad 5000 km własnym kamperem! 
Tylko wytrwałość jest wszechmocna a wtedy życie bonusów nie skąpi.

Sławku, Wojtku i Tomku oraz drodzy Tarnowianie, Małgosiu, Władku i Wodzu Zdzisławie! Miło było w tak kameralnej załodze spędzić cudny tydzień z Wami na rybach w Arktyce. Dziękuję!






TURNUS DRUGI - 20-27.10.2018

5-osobowa załoga: Piotr, Darek i Andrzej spod Konina przylecieli samolotem linii WizzAir z Gdańska, którym odleciała poprzednia załoga. Sławek z Oslo czekał razem ze mną na trójkę z Konina, przyleciał z Oslo liniami Norwegian godzinę wcześniej. Wynajętym busem od Sebastiana dojechaliśmy planowo do Mikkelvik Brygge.

Dobrze, że to dzień zmiany turnusu. Oby jak najmniej takich szlabanów!

Najbardziej cieszą takie widoki

Drugi tydzień i nowa załoga: Piotr, Andrzej, Darek z okolic Konina, Sławek z Oslo....oj będzie się działo. Pamiątkowe foto po powitalnej kolacji...

Andreas, nasz kolega i "Vagabundo" z Wittingen, również dojechał. Tym razem z siostrą i Claudią z GigaFish.

Niestety prognozy na niedzielę i poniedziałek potwierdziły silne wiatry, więc pozostała biesiada w ośrodku. Na szczęście to początek wyprawy, więc zapasy jeszcze obfite...W apartamencie nr 1 odbyła się urocza biesiada. Zaprosiliśmy też gości z Tarnowa, którzy mieli turnus jeszcze 4 dni. Grupa Andreasa też dopisała w komplecie.


We wtorek taki dobry zwiastun i wychodzimy w morze...

Ta odrestaurowana przez Olivera, stara norweska łódź, to cudna ozdoba Mikkelvik Brygge.

....często służy za element bardzo ładnego kadru...

24 października ok 9 rano, w cudnych nastrojach wychodzimy w morze...nikt nie przypuszczał nawet co się wydarzy...

Dwie łodzie - Andreasa i nasza, popłynęliśmy na...znany nam hot spot na otwartej wodzie ;) Dorsze współpracowały pięknie, jak to w drugi dzień po sztormie. Mieliśmy już kilkanaście dorodnych dorszy. Kiedy podczas powtarzania kolejnego dryfu, przepływaliśmy obok łodzi Andreasa zauważyłem, że holuje coś okazałego. Jego załoga bacznie przyglądała się. Gestem falującej dłoni potwierdził moje domysły! Kiedy zapytałem, czy potrzebuje pomocy - skinął głową. Załoga nasza bez wahania przystąpiła do manewru podejścia i spięcia burtami dwóch łodzi. Co to się działo dalej, zobaczcie na filmie niżej.

Po ok 40 minutach  holu, sprawna akcja z flying gaffem megavega oraz pętlą na ogon i można podziwiać rybę życia Andreasa! 210 cm szczęścia...nadal pływa w archipelagu niedaleko Mikkelvik.


Radość z uwalniania takiego okazu - bezcenne! Od 9 października 2017 roku jest obowiązek uwalniania halibutów powyżej 200 cm oraz pow. 100 kg wagi.

To ważny dzień dla Andreasa. Życiowy halibut 210 cm, wymagał uroczystej kolacji. Darek, nasz wspaniały kucharz, upiekł kaczkę z jabłkami z Andrzeja sadu. Na szczęście Andreasowi ostały się 2 butelki wybornego wina...chyba coś przeczuwał i uchronił je przed sztormowymi biesiadami ;)


Sławek gotowy do wyjścia w morze. To ostatni rejs październikowej wyprawy.

Andrzej z Darkiem nawet nie przypuszczają, co za chwilę będzie się działo....

Piotr zadowolony, jego sugestia aby jeszcze na chwilę odwiedzić znajomą górkę niedaleko bazy, była strzałem w "10"

Sławek i Piotr to "królowie bananowego pilkera". W zaledwie pół godziny łowimy na znajomej górce ogromną ilość dorszy. Nigdy nie należy się poddawać! Dlatego wędkarstwo jest takie cudne bo nieprzewidywalne.

W bazie okazało się, że złowiliśmy aż 76 szt. okazowych dorszy! To wszystko zaledwie w pół godziny i niecałe 4,5 km od ośrodka.

Ostatniego dnia wyprawy zaczął padać śnieg, a przecież jeszcze 3-go listopada tutaj wracamy....

Analizując Windy, poza 2 sztormowymi dniami (21 i 22.10), w II-połowie października w Mikkelvik mieliśmy doskonałą pogodę.
Ostatni rzut okiem drona na oprószoną pierwszym październikowym śniegiem bazę i w drogę na lotnisko do Tromso.

Ostatnie bagaże do busa i ruszamy, bo sypie śnieg a samolot nie zaczeka.

Droga na lotnisko zaśnieżona, ale auto od Sebastiana ma kolce na oponach...
Niestety wylatujemy z godzinnym opóźnieniem z powodu zabiegu odladzania samolotu.

Andrzeju, Darku, Piotrze i Sławku! Bardzo dziękuję za moc wrażeń z ostatniego tygodnia października. To była już nasza druga wspólna wyprawa a już planujemy trzecią w 2019 roku! Andreas, do zobaczenia w Mikkelvik w marcu na skrei.



TURNUS LISTOPADOWY - 3-10.11.2018

8-osobowa załoga. Andrzej z Kartuz zaprosił: Romka, Jurka, Tomka "Pieczarkę" i Arka "Mecenasa", ja zaprosiłem Remka "Ochmistrza" i doktora Ireneusza. Wszyscy przylecieliśmy w sobotę 3-go listopada z Gdańska bezpośrednio do Tromso, liniami WizzAir. Tym razem Sebastian podstawił dwa auta: busa Opla Vivaro i VW Tourana. Po 1,5 godz. sprawnie dotarliśmy do Mikkelvik Brygge. 


Remek w gotowości a my czekamy jeszcze na doktora Irka.

Niespodzianki w Mikkelvik nie było. O tym, że spotkamy się z Tomaszkiem i jego załogą wiedziałem wcześniej....

...jednak celebrytów nie miało być...i nie było bo Tomasz Oświeciński to autentyczny i równy gość oraz szczęściarz -  wędkarz. Niektórzy byli w Norwegii kilkanaście razy i nie złowili halibuta. Tomek złowił!

  Lubię eksperymentować i na prośbę Tomka, uzbroiłem łyżkę z IKEA. To nic nadzwyczajnego. Tak łowiono w dobrych czasach dorsze w Bałtyku, kiedy jeszcze były dużo większe od wymiarowych i było ich dużo. I co? Zobaczcie film niżej.

Maćku dziękuję za ten film

 Zbroiliśmy też gumy metoda megavega dla załogi Tomka.


Podczas wypraw z klubem megavega prowadzone są warsztaty kulinarne, filetowania ryb i ostrzenia noży. Na filmie finisz ostrzenia "fileciaka".

11 listopada w 100-lecie odzyskania przez Polskę Niepodległości, Tomasz z ekipą 2500 km od kraju w Arktyce: bezcenne

Czasami coś przyrządziłem w kuchni. Moje koronne dania to steki z dorsza z salsą i zupa rybna krzyżacka.




Jednak to Remek Czajkowski z Inowrocławia, okazał się prawdziwym MasterChef! Dania przyrządzone przez Remka to prawdziwe rarytasy...

Czarnina z kaczki z kluseczkami ziemniaczanymi.....MISTRZOSTWO!

...żeberka z sosem pieczarkowym (pieczarki od Tomka "Pieczarki") i przeze mnie zrobioną, domową kiszoną kapustą oraz przepyszna grochówka....że nie wypowiem!!!


Poza tym, Remek to świetny wędkarz. Co chwilę łowił okazowe dorsze....


...a i halibuta skusił!


Tomaszek z halibucikiem...wyjętym z brzucha dorsza. W Mikkelvik jest "przedszkole" halibutowe

W listopadzie, każdy z naszych załóg nałowił się do bólu rąk w Mikkelvik.

Doktor Irek łowił na Jerky...brały! Zmienił na śledziopodobne miksery megavega i co? Też brały!

Dużo eksperymentowałem z nowymi przynętami oraz sprzętem. O sprzęcie w innym czasie.


Różowa Delalande - genialna, niestety zerwana na Fleinvaer w ...grudniu. Ale jest jeszcze kilka dostępnych na sezon 2019. Uważnych czytelników i chętnych do wypróbowania tej nowej różowej przynęty zapraszam, nie ma zbyt dużo, kto pierwszy? To nowy model i dopiero wprowadzany.

Cierpliwe polowanie w toni na różową gumową delalande może dać halibuta. W czerwcu w ten sposób złowiłem dwa.

300-gramowy killer megavega z martwym czarniakiem i ze spławikiem utrzymującym zestaw w toni, to prawie pewny halibut...albo duży dorsz



Spławik halibutowy z klipsem, dostępny w naszym klubowym sklepiku




W listopadzie kolory Arktyki, całkiem inne niż w październiku.

Taka cudna pogoda w sobotę 10 listopada, i bardzo spokojnie na wodzie, tuż przed wyjazdem na lotnisko do Tromso.

10 listopada w godzinach wieczornych wylądowaliśmy na lotnisku w Gdańsku. Od lewej: Jurek, Andrzej, Tomek, Arek, Jędrek "megavega", Irek, Roman i Remko.
Dziękuję koledzy za cudne chwile w Arktyce w Waszym towarzystwie!


2 komentarze:

  1. Przecudna przyroda, krajobrazy jak z bajki, tylko szkoda tych biednych dorszy i halibutów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam, oj tam. Cielaczka, świnki i kaczuszki też szkoda....to bardzo płynny temat.

    OdpowiedzUsuń